Pani z Żołędziowego Dworu

 Jakieś trzy lata temu, podczas oglądania łupin kasztana, wpadł mi do głowy pomysł historii o ludkach zamieszkałych w i pod dębem i władającej nimi tajemniczej pani. Zrobiłem kilka grafik wstępnych, napisałem pierwsze trzy rozdziały i... na tym się skończyło. Nie żebym nie miał konceptu na opowieść, po prostu były inne sprawy, które skutecznie mnie od tej historii odciągnęły. Dziś postanowiłem powrócić do „Pani z żołędziowego Dworu” i, jeśli nic złego po drodze się nie wydarzy, w tym roku historię skończyć. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Życzę przyjemnej lektury... WSTĘP CZYLI PRELUDIUM Blady Stach spadł na Żołędziowy Dwór. Konkretnie zaś na kupę liści zgarniętą pod północną wieżyczką strażniczką, na której  pełnił dziś wartę. Stach był bowiem etatowym obserwatorem trzeciej ćwiartki osady i terenów przyległych - w odległości 111 kocich susów, licząc od pnia drzewa w kierunku strumyka. Dyżury wyznaczono mu w dni parzyste od rana do wieczora w pierwszy i trzeci oraz od wieczo...

Lista nie do końca spełnialnych życzeń...

 - Co tam znowu przytargałeś? - Maurycy oglądał właśnie program o remontach starych domów, kiedy do salonu wszedł Gustaff z rolką szarego papieru pakoweo.

- Nie wyśmiewaj, nie wyśmiewaj, to jest bowiem rolka, która zmieni oblicze ziemi! Tej ziemi!

- Znaczy co? - lis umościł się w fotelu, meblu wygodnym, ale okrutnie doświadczonym przez koty. Detalicznie przez ich pazury.

- Znaczy to lista rzeczy do kupienia przez ciebie, mój drogi Maurycy, aby moja kariera w ogóle się zaczęła, a potem nnabierała systematycznego rozpędu. To na razie lista książek, które musisz mi kupić z naciskiem na słowo koniecznie!

- Dobra, czytaj... - mężczyzna przetarł czoło.

- Kubuś Puchatek, Chatka Puchatka... - zaczął czytać lis. 

Mniej więcej przy pięćdziesiątej pozycji Maurycy westchnął przerywając wyczytywanie kolejnych tytułów.

- Z tego co słyszę to sporo nowości, ale i dużo pozycji, które bez problemu znajdziemy w bibliotece. Ile tego wypisałeś?

- Będzie coś około trzystu...

- Ile? Zbankrutuje przez ciebie!

- Ale sam powiedziałeś, że sporo jest w bibliotece.

- Ale jeszcze więcej nie! 

- No ale jednak... - powiedział cicho lis - i to dopiero książki. Jeszcze są gry, filmy, muzyka...

- Bosz, chłopie! Po pierwsze, jutro jedziemy do biblioteki i wybierzemy tam coś dla ciebie na pierwsze lektury, po drugie napiszesz do wydawnictw z prośbą o podesłanie pozycji recenzenckich. Filmy, gdy, muzykę ogarniemy później!

- Ale jutro jest niedziela!

- Nie dobijaj!

- I napisałem już do wydawnictw.

- Co im napisałeś?

- Dawajcie książki!

- Ktoś odpisał?

- Nikt...

- Dobra, napiszemy jeszcze raz. Krótko, zwięźle i na temat!

- Dawajcie książki... hmmm... szybko!?



   

      

Komentarze